Działka nr 3

Sięgnąłem po ręcznik z szafeczki, i zacząłem się wycierać, dokładnie. Wziąłem, także mniejszy ręcznik, i zawiązałem go na głowie jak " turban ", gdy już byłem cały wtarty, odłożyłem rącznik, jak na razie na bok, i ubrałem się w to co miałem. próbowałem unikać jego wzroku. Ale co jakiś czas na niego napotykałem.

Skuliłem się, leżąc tyłem do niego, i zamknąłem oczy. Bo męczarniach z zaśnięciem, zasnąłem i pogrążyłem się w krainie Morfeusza. Jak zawsze otwarta buzia, ale mnie niż wcześniej. A ręcznik? Ręcznik spadł, jego włosy krążył po jego twarzy jaki poduszce.

Zacząłem kręcić się po całym, łóżku aż w końcu spadłem. Momentalnie wstałem i przestraszony, usiadłem na środku, łóżka rozglądając się  po całym pomieszczeniu. Zacząłem gryźć się nerwowo po wargach. I szczypać delikatnie po dłoniach, zły nawyk.

-T-tak wyspałem się.-mruknąłem cicho, i usiadłem na skraju, łóżka i przewiesiłem nogi zaczynając od razu nimi machać. Poprawiłem odruchowo włosy, i się za nimi schowałem. Ah, takie puszyste i tak ładnie pachną. Uśmiechałem się sam do siebie, i merdałem tymi swoimi króciutkimi nóżkami.

-Na-na pewno.-przestałem machać nogami odruchowo, i spojrzałem na niego, dając spadający mu kosmyk włosów za ucho. Jego włosy były takie delikatne w dotyku, widać, było , że mu siał o nie bardzo dbać. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, i dałem dłonie pod uda, i zerkałem na niego non stop.

Zamruczałem przeciągle, i położyłem jedną dłoń na jego na tą, którą zakrywał mi oczy, a drugą wplótł w jego włosy. Szyja, była jego bardzo czułym miejscem, właśnie do tak zwanych " pieszczot ". Ale starałem opanować jakoś pomrukiwanie.

Przełknąłem głośno ślinę, i wyplotłem paluszek z jego włosów, i dałem dłoń na jego tors, nie pozwolę, by z łatwością, dobrał mi się do spodni. W końcu, byłem nienaruszony. Chciałem na niego spojrzeć, i nie pewnie, uścisnąłem delikatnie jego dłoń, i zsunąłem ją z swoich oczu, i uścisnąłem ją mocniej, nie chciałem puścić, jego dłoni.

Spojrzałem na niego przerażony, lądując na podłodze, zdarłem naskórek z łokci, byłem przyzwyczajony. Opierałam się bez silnie na tych łokciach, i wpatrywałem w niego. Cholera.. Wpatrywałem się w niego zaciekawieniem. -Z..zasłużyłem..-ale po pewnej chwili wyjąkałem, i usiadłem na łydkach, kładąc dłonie na kolanach.

-N..nie wiem.. Z-zawsze byłem katowany... Za coś, co źle zrobiłem.. Albo, rzucany o ścianę..-mruknąłem cicho, i objąłem się ramionami, mocno, zacząłem mocno się gryźć po wargach, i schyliłem się, zatrzymując łzy.

-Ale ja na prawdę nie wiem!-pisnął przestraszony.. I skulił się bardziej. -J..ja nie wiem..-spojrzał na niego zapłakany.. -Jak już musi być kara.. To, wolę byś mnie gdzieś zamknął.. Tylko mnie nie bij...-pociągnął mocno nosem. I znów się skulił.

-A-a na co Pan ma ochotę?- wstał niepewnie i ocierając oczy jaki policzki, spojrzał na niego. -Moją największą karą, będzie stracenie cnoty.-mruknął niewyraźnie, i zaczął gryźć się po wargach, i spojrzał w okno.

-Ale ja... Na prawdę nie wiem..-mruknął cicho, i zaczął szczypać się po rękach. Na prawdę nie wiedział, jak może być ukarany. Nigdy nikt mu na takie coś nie pozwalał. -Nie lubię bólu.-mruknął poważnie, i wyłonił niebieskie oczy zza grzywki.