Mieszkanie nr 3

Westchnąłem nadal bardzo zmęczony.
-Dobranoc.- Odwróciłem się w stronę ściany, zdecydowałem że jednak chwilę się prześpię.
-Tylko nie odsłaniaj okna.- Wydawało mi się że mu też słońce szkodzi, może nie tak jak mi no ale jednak jesteśmy podobni jeśli chodzi o rasę.

-Dobranoc- odpowiedział mu cicho i wrócił do swojej konsoli. Kolejne sale same się nie przejdą, to fakt. Przycupnął na podłodze i ponownie oddał się wirtualnemu światu Pokemonów w który wprowadza go ta gra.

Gdzieś tak godzinę później się obudziłem, powoli robiło się ciemno. Jeszcze trochę senny wstałem i odsłoniłem okno, teraz mi już nie przeszkadzało. Sprawdziłem jak tam mój gość po czym razem z torbą poszedłem do łazienki. Ubrałem to w co wcześniej byłem ubrany i wróciłem na swoje łóżko, przy okazji wrzuciłem torbę do szafy aby mi nie zawadzała.

Siedział sobie dalej w samej bluzie i grał. Przeszedł 30% gry przez ten czas i coraz bardziej go wciągało. Dopiero gdy mężczyzna wstał, wyłączył grę i wyjął swoje ubrania, powoli zaczynając się przebierać w czyste ciuszki.

Znów się położyłem, jednak teraz bardziej wolałem sobie poleżeć niż pójść spać. Czas leciał trochę zbyt szybko, od razu zwróciłem na to uwagę, a ja nadal nie miałem co robić. Zaczynałem powoli się nudzić.

Podszedł ponownie do mężczyzny i przysiadł znów na skraju łóżka. Uśmiechnął się do niego i delikatnie podrapał się po karku z powodu dreszczy.
-Jest pan czymś zajęty?- zapytał cicho.

-Nie.- Poprawiłem sobie włosy i zamknąłem oczy, aby się tak trochę odstresować bez powodu. Chociaż czym mógłbym być zajęty w miejscu takim jak to... chyba niczym oprócz leżenia, albo to tylko ja nie wiedziałem co można robić w pokoju.

-Chce pan zobaczyć w co gram?- zapytał cicho i poprawił swoje ubrania oraz wskazał konsolę z odpaloną grą. Lubił te wszystkie gry które umilały mu czas w takie dni jak ten. Zbliżył się do mężczyzny by móc mu pokazać co dzieje się na ekranie małego urządzenia.

-Sam nie wiem, nie lubię takich rzeczy.- Chyba znowu zasypiałem, aby to zatrzymać wstałem i podszedłem do okna. Otworzyłem je i wyjrzałem na zewnątrz.
-Co myślisz o tym abyśmy gdzieś poszli? Już zmierzcha więc jest to idealny moment...- Słońce już zachodziło więc mi nie przeszkadzało, na szczęście, nie chciałem aby znowu mnie głowa przez kilka godzin bolała.

-Możemy gdzieś iść, mi pasuje. A gdzie dokładnie?- uśmiechnął się szeroko i również zebrał się na równe nogi pełen energii. Odłożył konsolkę do torby i stawił się przed mężczyzną z tym samym uśmiechem co przed chwilą.
-Więc idziemy?- wziął potrzebne rzeczy do kieszeni i zachichotał cicho.

-Możemy iść na plażę.- Od razu myślałem tylko o spokojnych miejscach gdzie nikt by nie przeszkadzał, ale nie nam tylko mi, nie mam żadnych planów co do niego ani nikogo innego, po prostu kierowałem się tym, aby miejsce do którego pójdziemy było po za miastem. Słońce już zachodziło więc to naprawdę idealny moment, zachód słońca widziany z plaży jest inny niż...oglądanie go z innego miejsca.

Dobrze, w takim razie jednak muszę zabrać torbę- uśmiechnął się, zakładając torbę na swoje ramiona. Plaża to nie taki głupi pomysł, pogoda jest ładna, słońce zachodzi, jest świetnie Pomyślał sobie i kichnął ponownie, ale przed upadkiem uratowała go ściana za nim. Czekał już tylko na mężczyznę i już był gotowy do wyjścia w tę podróż.

Nie musiałem niczego brać, w drodze do drzwi zawinąłem jedynie klucze od pokoju, tak na wszelki wypadek.
-No to chodźmy.- Otworzyłem drzwi i czekałem aż się ruszy.

Uśmiechnął się na wyjściu i opuścił mieszkanie, powoli obierając kierunek na plażę za miastem.

[z/t]

Po kolejnych kilkunastu minutach znowu byliśmy na miejscu. Byłem trochę zmęczony łażeniem z tego miejsca do tamtego więc znowu położyłem się na swoim łóżku, albo raczej na jednym z łóżek, bo każde łóżko w tym pokoju było moje, ja tylko wybierałem te, które tego dnia było wygodniejsze, mimo że oba są takie same.

Wszedł tuż za nim i stanął nad mężczyzną a jego brzuchu zaburczało jakby właśnie wojsko odbywało tam największą musztrę w życiu.
-Mógłbym napić się pana krwi? Nie piłem jej od długiego czasu, dlatego teraz strasznie jestem głodny- powiedział cicho i nakreślił nogą na podłodze małe koło.

-Dla ciebie osiem godzin to ,,od dłuższego czasu''?- Zaśmiałem się i spojrzałem na niego, wiedziałem że jest już głodny ale jakoś nie chciało mi się tak po prostu mu jej dawać, nic za darmo.

-Nie o to chodzi....nie licząc wczorajszego dnia to dawno nie piłem krwi, dlatego obudził się we mnie łakomczuch- mruknął cicho i patrzył na jego tętnicę jak na hipnotyzujący zegarek z cyrku. Te naczynia pełne pysznej posoki.

-W ciągu tego jednego dnia który się znamy dałem ci to już dwa razy, ciesz się albo błagaj o więcej.- Żartowałem sobie ale chwilę bałem się że weźmie to na serio, kurde, co ja Caritas że każdemu będę dawać wszystko za darmo...

-A co musiałbym zrobić żeby dostać więcej?- zapytał energicznie i stanął obok jego łóżka. Bardzo chciał krwi, bardziej niż kiedykolwiek chciał i to pragnienie narastało. Krew jest taka smaczna....chciałbym ją dostać, nawet jeśli będę musiał za to coś zrobić

-Najlepiej nic.- Przewróciłem się na brzuch i obserwowałem okno, robiło się ciemno, może nie było jeszcze nocy ale słońca widać też nie było zbytnio. Cały czas nie rozumiałem dlaczego za mną łazi, i dlaczego zamiast pójść zapolować woli prosić kogoś takiego jak ja o krew.

Zastanawiał się chwilę nad jego słowami, po czym sprawdził na konsoli godzinę i przebrał się w coś w rodzaju koszuli nocnej. Innymi słowy były to bokserki i przydługa koszula sięgająca poniżej pasa małej sylwetki.

-Czyli nie chcesz?- Spojrzałem na niego, po czym zdziwiony zamknąłem oczy.
-Ty chyba serio chcesz tu na dłużej zostać...- Mruknąłem sam do siebie i czekałem na moment dobry aby pójść spać, albo pójść do łazienki albo aby robić cokolwiek innego.

-Chcę, ale staram się powstrzymać...i na troszkę dłużej, możliwe że tak...- mruknął cicho i podszedł bliżej do mężczyzny, siadając na brzegu łóżka.
-To mogę?- zapytał cicho i wskazał na jego tętnicę szyjną.

-Jeśli musisz to możesz.- Westchnąłem. Powinien cieszyć się że znalazł ,,nieskończone źródło'', którym oczywiście jestem ja, bo kto inny oprócz mnie i wielu demonów nie potrzebuje krwi.