~Sex shop~

Wszedł do pomieszczenia, całkowicie zalany szkarłatem, i ukucnął przy drzwiach. Co ja w tym miejscu robię, do cholery jasnej!warczał sobie w myślach, i używał łaciny pod noskiem. Czekając na właściciela.

-yhmm.-mruknął, i zaczął wędrować, po pułkach, ale zostawił, zakupy przy właścicielu.. -Coś krępującego..-miałkał sobie, i patrzał na te wszystkie rzeczy z zażenowaniem. Serio..... Miał szerokim łukiem dilda i wibratory.. W końcu, z zażenowaniem, wybrał w końcu "COŚ", jakiś debilny kostium pokojówki.. Walnął się porządnie w czoło, i zaczął dalej wędrować po półkach. Niech to się skończy..... -Panie...-mrukał cichuteńko, i stanął przed różnymi, rzeczami.. Głównie, były tam, narzędzia "do tortur".. Tak jak on sam to nazywał..

-N..no to.. Żenujące, to wszystko... No i no, nie będzie Pan musiał, używać sznurów, "bicz" raczej się Panu, przyda prawda? Krępujące ubranie..-spojrzał na właściciela, i zrobił się na policzkach czerwony jak cegła. No to chyba było wszytko, same pójście do tego sklepu, było dla niego odpowiednią karą.. Tak bardzo się wstydził, nie lubił takich miejsc, zbytnio. Zawsze się w takich sklepach czerwienił.. Było mu tu DZIWNIE.. Tak.. tak.. nie lubiła, po prostu. Chodził w takie miejsca, jak go zmuszano.

-Nie!-krzyknął momentalnie, wiedział co.. Nie będzie miał tego czegoś w pupie! Na pewno nie. To..to jest nie normalne. -Yh..-wrócił się, i odłożył "narzędzie tortur", i przyniósł, mu wibratora, którego od razu mu dał. -Nie chcę tego dotykać.. Nie dawaj mi tego, proszę..-mruknął tak jakby miał kluche w gardełku..

Naburmuszył się, i usiadł obok zakupów, obserwując wszystko uważnie. Ale się wkopałem. oparł,łokcie o kolana, a podbródek o dłonie, zamykając oczy, zasypiał prawie. Ale jakoś się od tego powstrzymywał.

Podszedł do niego grzecznie, dał to co wziął, i poszedł po zakupy, zrobił tak, że miał zajęte obie ręce, i czekał już grzecznie przy wyjściu, i powstrzymując zamykające się powieki. Musiał dać radę! Musiał!

Oparł czoło o drzwi, i walczył dalej ze zmęczeniem. -Dam...radę.-mrukał cicho pod nosem, i puka czołem o szybę z drzwi, i marudzi, chciał by już spać... Albo chociaż, zasnąć na chwileczkę.. Takie 30 minut.. Mruczał już cicho ze zmęczenia, i postawił jedną z toreb, a później, ją wziął, ale do innej ręki.

-Wracam..-mrukał cichuteńko. I ruszył, znó hulając się na boki, bo balast, i śpiewał sobie, by nie zasnąć. U niego by to było wszystko możliwe.. Nie raz zasnął na stojąco. Ze zmęczenia.

( Zmiana tematu. )

- Niech się zacznie rozpusta - rzuciłem na sekundę przed wejściem do sklepu razem z Hikaru. Jeśli na zewnątrz to przypominało zwykły, całkiem cenzuralny sklep, to w środku nie miało nic wspólnego z cenzurą. Uśmiechnąłem się głupkowato, lustrując pomieszczenie wzrokiem i zagwizdałem, niby z podziwem.
- No, to co chcesz na Święta? - zapytałem, zwracając się do Hikaru i hamując napad śmiechu.

Wszedł do środka, zaciskając swoją dłoń na dłoni Gilberta. Odetchnął nieco zażenowany, ogarniając wzrokiem wnętrze sklepu. Przez chwilę zatrzymał się na skąpych strojach kotów, nie kotów, kieckach, bieliznach i innych tego typu rzeczach. Spojrzał na niego kątem oka.
- Nie jarają cię takie rzeczy, prawda? - zachichotał nerwowo, mając nadzieję, że naprawdę nie będzie musiał przymierzać takich ciuszków.
- To chyba bardziej prezent dla ciebie, nie uważasz? Wybierz coś - uśmiechnął się lekko.

Przeszedłem do przodu powoli, oglądając gadżety wzrokiem konesera.
- Cóż, niezły tu mają asortyment - oceniłem, biorąc na moment do rąk grubą linkę i sprawdzając jej sprężystość. Zatrzymałem się przy rzędzie skórzanych obróż, batów i tym podobnych.
- Tyy, a może takie coś? - podniosłem smycz i pokazałem mu ją.

- Jeśli chcesz, możesz wziąć. Przynajmniej będziesz miał pewność, że będę cały czas pod twoją kontrolą i nie przejmę dominacji - zażartował z rozbawieniem, podążając za nim. Jak na razie pozwalał chłopakowi na wszystko, co chce, nie widząc w jego wyborach nic złego.

- Chociaż... chyba jednak nie - odłożyłem smycz na miejsce i z kolei zainteresowałem się kajdankami.
- Mógłbym cię przypiąć do łóżka - stwierdziłem takim tonem, jakbym obmyślał taktykę walki. - Zapchać ci czymś usta i rżnąć tak, żebyś zemdlał. A potem i tak rżnąłbym cię dalej.
Zerknąłem na niego pytająco.
- Jak chcesz, możesz sobie poszukać też czegoś dla mnie.

- Dlaczego to brzmi tak dziwnie podniecająco? - jęknął cicho, lekko się buracząc. Ale, z drugiej strony, cholernie podobał mu się taki śmiały Gilbert. Zaraz odetchnął cicho i wziął paczkę prezerwatyw, z tego co informowało pudełko, wzmacniających doznania.
- Chcesz? - uniósł brew lekko w górę.

Uniosłem jedną brew, patrząc na trzymane przez niego prezerwatywy.
- Niezłe. Chyba, że... - poszperałem chwilę w ułożonych w pobliżu podobnych pudełeczkach, wreszcie wyciągając jedno. - Smakowe. Nie dość, że zrobiłbyś mi dobrze, to jeszcze - zerknąłem na opakowanie i zdusiłem śmiech. - mógłbyś mieć miętowy oddech!

- Nie chcę miętowych. Chcę truskawkowe - zbuntował się, zaraz jednak podając mu odpowiednią paczkę. Zachichotał cicho rozbawiony.
- Jesteśmy szaleni - oznajmił z rozbawieniem, zaraz przesuwając wzrokiem po różnych zabawkach, typu wibratory i kulki. Zerknął na niego z nieco wrednym uśmiechem.
- Chyba nie zamierzasz mi niczego innego wsadzać w tyłek niż swojego przyjaciela? - zafalował brwiami, ledwo powstrzymując się od śmiechu.

- Czy ja wiem - udałem, że się zastanawiam. - Może w końcu mój, jak to określiłeś, przyjaciel zacznie ci nie wystarczać. A wtedy taki na przykład mutant - wskazałem leżący niedaleko wibrator - byłby jak znalazł!